piątek, 12 sierpnia 2011

DIY: Musujące kule do kąpieli.

Chcąc zaoszczędzić troszkę pieniędzy, postanowiłam dać mojemu chłopakowi na urodziny coś wykonanego własnoręcznie. I chociaż składniki kosztowały dużo więcej niż planowałam wydać (około 40 zł), a moje kule wyglądają jak pulpety, to jestem niesamowicie podekscytowana faktem, że zrobiłam je sama.


Najpierw kilka słów o składnikach na 4 kule o średnicy 4-5 cm. Potrzebujemy:

- 160 g sody oczyszczonej, którą w E.Leclercu udało mi się kupić po 40 gr za opakowanie zawierające 80 g

- 80 g kwasku cytrynowego - opakowanie 20 g kosztuje zwykle złotówkę

- 40 g mąki ziemniaczanej - około 2,5 zł za 0,5 kg

- 40 g mleka w proszku - około 8,5 zł za 400 g, a na dodatek trudno je znaleźć - pocieszeniem jest to, że resztę można wykorzystać do kawy

- 25g czystego masła kakaowego - kupiłam w aptece robiącej leki na zamówienie, za barbarzyńską cenę 11 zł za 25 g, po długim i gęstym tłumaczeniu, do czego mi ono potrzebne, bo to jest składnik leków i nie sprzedaje się go osobno

- oliwa z oliwek

- olejek zapachowy - najlepiej kupić w aptece, żeby mieć pewność, że nie podrażni skóry; w moim przypadku koszt 7 zł; wybór był niestety bardzo niewielki i wylądowałam z cytryną

- barwnik spożywczy - niedostępny w żadnym z 495665965 sklepów, w którym o niego pytałam; kupiony na allegro za około 7,5 zł z przesyłką; w moim przypadku sproszkowany, ale może być także płynny

Wykonanie kul jest na szczęście banalnie proste. Wszystkie suche składniki (sodę, kwasek, mleko, mąkę i ewentualnie barwnik) wsypujemy do niewielkiego naczynia i dokładnie mieszamy, rozbijając łyżką ewentualne grudki. Należy być bardzo ostrożnym, jeżeli chodzi o barwnik. Ja nie dodałam nawet szczypty, a już zamiast żółtego koloru otrzymałam pomarańczowy.

Masło kokosowe, które ja kupiłam w postaci wiórek, a jest dostępne także w postaci ... masła roztapiamy w kąpieli wodnej. Czyli do małego garnka wlewamy trochę wody. Wiórki umieszczamy w osobnym, niewielkim i koniecznie żaroodpornym naczyniu. Naczynie z wiórkami wstawiamy do garnka z wodą, oczywiście w taki sposób, żeby woda nie zalała masła. Ostrożnie podgrzewamy na niewielkim ogniu, stale mieszając, aż otrzymamy ciecz o wyglądzie oleju.

Do naczynia z suchymi składnikami wlewamy otrzymany płyn, 2 łyżeczki oliwy z oliwek i olejek zapachowy w dowolnej ilości. Wszystko dokładnie mieszamy. Sprawdzamy, czy z powstałego 'piasku' da się już lepić kule. Jeżeli nie, dolewany odrobinkę oliwy, dokładnie mieszamy i znów próbujemy. I tak aż do skutku. Ważne, aby nie lepić kul i nie dotykać gotowych już 'pulpetów' mokrymi rękami, bo 'piasek' natychmiast zacznie się pienić w zetknięciu z wodą.

Kule powinny schnąć około 24 h. Już wyobrażam je sobie ślicznie zapakowane dla mojego wielbiciela leżakowania w wannie. 

Umyłam dziś ręce w odrobinie 'piasku', jaka została mi po lepieniu kul. Wrażenia? Barwi wodę, ale nie skórę. Musuje dosyć mocno. Pozostawił na skórze lekko tłusty film, który starł się ręcznikiem, ale dłonie pozostały miękkie i nawilżone. Zapach niestety szybko się ulotnił.

Życzę dobrej zabawy!

3 komentarze:

  1. ale fajnie wygladaja jak cos do jedzenia jak kulki orzechowe z biedronki dla dzieci heeh:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję pomysłu, brzmi ciekawie... I Twoja cierpliwość, żeby odwiedzić aż 495665965 sklepów jest godna podziwu;) Miłego uzytkowania;) No 100lat dla wielbiciela leżakowania!

    OdpowiedzUsuń
  3. dziś czytałam "przepis" na te kule w jakiejś babskiej gazecie mojej mamy ;)

    OdpowiedzUsuń