poniedziałek, 15 sierpnia 2011

W7 FUN BOX Mini Make Up Kit


Pokochałam od pierwszego wejrzenia tę kasetkę wielkości paczki papierosów. Chciałam ją mieć niezależnie od tego, co jest w środku. Jej cena w drogerii Aster, a mianowicie 9 zł sprawiła, że paletka szybko wylądowała w moim koszyku.

W środku znajdują się 3 mini błyszczyki o pojemności 2 ml każdy oraz 2 pełnowymiarowe cienie o wadze 2 g każdy. Wszystko w neutralnych odcieniach, idealnych do codziennego makijażu. Pozwolę sobie wykorzystać zdjęcie z postu o imieninowym haulu.


Pudełko jest wykonane bardzo porządnie, w przemyślany sposób. Gruba tekturka obklejona laminowanym arkuszem nie niszczy się od noszenia w torebce. Błyszczyki łatwo wyciągnąć dzięki znajdującej się pod nimi wstążeczce. Magnes zamykający kasetkę jest naprawdę mocny, a lusterko bardzo przydatne. Brakowało mi jedynie aplikatorów do cieni, ale bardzo łatwo rozwiązałam ten problem.


Całość można przykryć dołączoną do zestawu folią, dzięki czemu cienie i - w moim przypadku - aplikatory nie brudzą lusterka.

Zawsze wychodzę z domu w ostatniej chwili, często kończę makijaż w samochodzie. Teraz zamiast pakować do torby całą kosmetyczkę z cieniami, mazidłami do ust i lusterkiem, wrzucam tylko tą malutką kasetkę.

Biały cień nakładam na całą górną powiekę, rozświetlam nim wewnętrzne kąciki oczu i przestrzeń pod brwiami. Jest delikatnie napigmentowy, bezdrobinkowy, matowy, przełamany szarością. Bardzo miła odmiana po tandetnej, perłowej bieli, z która zwykle mamy do czynienia. Brąz jest przełamany grafitem i nakładam go na ruchomą część górnej powieki oraz robię kreskę na dolnej. Cienie są miękkie i trwałe. Nie osypują się, nie zbierają w załamaniu powieki.


Fun Box to bardzo dziwne zjawisko. Chciałam dowiedzieć się, czy występuje w innych wersjach kolorystycznych. Przypuszczam, że tak, bo informacja o odcieniach jest na pudełko naklejona, a nie nadrukowana. Ale nie znalazłam o nim najmniejszej wzmianki w internecie. W mojej drogerii dostępna była tylko ta wersja. Na dodatek złapałam ostatnią nierozfoliowaną paletkę. Pozostałe 5 było otwarte, wymacane paluchami, z rozkradzionymi błyszczykami.

Wracając do samych błyszczyków... Niestety nie udało mi się ich zeswatchować na ustach, bo światło jest dziś kiepskie i aparat nie chciał wychwycić różnic w odcieniach. Są gęste, ale nie klejące. Dobrze nawilżają usta i utrzymują się na nich znacznie dłużej niż inne moje błyszczyki. W opakowaniu widać drobinki, ale na wargach są niewyczuwalne i praktycznie niewidoczne. Błyszczyki nie są perfumowane. Nie przepadam za takimi, bo wyczuwalny jest naturalny zapach składników. Na szczęście w przypadku tych mazideł jest on bardzo delikatny i szybko się ulatnia.



Ciemny roż i beż dają bardzo naturalny efekt. Mleczny róż jest bardziej kryjący. Rozjaśnia usta, w moim przypadku dając efekt nude lips.

1 komentarz: