wtorek, 26 lipca 2011

Imieninowy mini-haul.

Powolutku wracam do żywych po spędzeniu 3 nocy na inwentaryzacji w Tesco. Pierwsza upłynęła mi pod znakiem skakania po wielgaśnej drabinie i zastanawiania się czy spadnę, czy nie. W trakcie drugiej podniosłam chyba więcej ciężarów niż przez całe swoje dotychczasowe życie. Dzisiejszą noc spędziłam natomiast licząc kosmetyki. Na szczęście męskie, przeciwzmarszczkowe i na trądzik, więc nic nie wołało 'Musisz mnie mieć!'.

W sumie to 24 godziny nocnej i stosunkowo ciężkiej pracy, za które otrzymam około 140 zł. Takie rzeczy tylko w Polsce. Ale widziały gały co brały, jak podpisywały umowę.

*

Wszystkim Annom, w tym sobie, życzę spełnienia marzeń i dużo szczęścia, którego sama miewam zwykle więcej niż rozumu.

A poniżej moje śliczne imieninowe zdobycze. Troszkę potestuję i za jakiś czas napiszę o nich coś więcej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz