piątek, 22 lipca 2011

Avon Supershock

Dziś mam zaszczyt przedstawić Wam mój ukochany i niezastąpiony tusz do rzęs:

 Posiadaczką edycji Zodiac stałam się zupełnie przypadkiem. Od normalnego Supershocka różni się tylko opakowaniem, zawartość jest ta sama i przysłano mi go kiedyśtam jako zamiennik zwykłej wersji, która wygląda tak:

Kocham ten tusz za maksymalne pogrubienie, wydłużenie i lekkie podkręceniu moich rzęs. Żaden inny tusz nie dawał u mnie tak spektakularnych efektów. Kiedy przestawiłam się z tuszu Rimmela, o którym pisałam parę postów temu (TU) na Supershocka, to mój chłopak naprawdę przeżył supershock, sam zauważył zmianę i zapytał, czy dokleiłam sobie sztuczne rzęsy. 


I o to moje niewidzialne rzęsy stały się widzialne. Uwielbiam ten efekt powiększonego i podkreślonego oka, przy użyciu tylko i wyłącznie tuszu. Rzęsy są posklejane, ale to raczej moja wina, niż tuszu czy szczoteczki.

Ale niestety, nawet Supershock ma wady. Nie jest już produkowany w wersji wodoodpornej, a wersja, którą mam jest wybitnie mało odporna. Dlatego nie używam go na dolnych rzęsach, bo wystarczy się uśmiać do łez, żeby mieć pod oczami spektakularną pandę. Tusz jest bardzo czarny i bardzo napigmentowany, robi bardzo długie rzęsy, więc panda wychodzi też bardzo czarna i bardzo szeroka. W trakcie deszczu górne rzęsy robią paskudne ksero na górnej powiece. 

Jak nietrudno się domyślić, zmywanie tuszu jest bardzo proste -  fajnie współpracuje z całą moją kolekcją do demakijażu.

Niezwykła jest tu także przeogromna szczoteczka. Kiedy zobaczyłam ją pierwszy raz, niebardzo wiedziałam, jak toto przyłożyć do oka. Ale jest to jedna z wygodniejszych szczoteczek, z jakimi miałam do czynienia, trzeba się do niej tylko przyzwyczaić. Od samego początku nabiera się na nią idealna ilość tuszu, co dla mnie jest dużym plusem, bo bardzo nie lubię, kiedy tuszu nabiera się dużo za dużo i trzeba przez pół godziny usuwać ze szczoteczki jego nadmiar.

( Po lewej - Rimmel Sexy Curves, po prawej - Supershock. )

Tusz ma aż 10 ml, w związku z czym jest bardzo wydajny. Nie zdarzyło mi się, żeby mi zasechł w opakowaniu. Nie kruszy się w ciągu dnia. Po pomalowaniu szybko wysycha na rzęsach, w związku z czym nie musimy bać się mrugać. Tylko nadal nie rozumiem, jak Avon mógł wycofać wersję wodoodporną.


5 komentarzy:

  1. hej! hej!
    przybij piątkę! ja też Go kocham!!
    jest niezastąpiony, od kilku opakowań jest ze mną (odkąd wszedł do katalogu jako nowość), miałam wszystkie wersje i rzeczywiście różnią się tylko opakowaniem.
    W moim przypadku natomiast nie ma problemu z "pandą" - jeszcze nigdy mi się nie rozmazał ;)
    kochana świetna recenzja!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Może to zależy od budowy oka. Ja niestety raz przeżyłam spektakularną pandę, kiedy poszłam za znajomymi na piwo i uśmiałam się z nimi do łez. Wchodzę do łazienki, a tam panda roku, na dobre 7 mm pod każdym okiem. A deszczowe ksero na górnych powiekach przeżyłam chociażby wczoraj:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski tusz, ja na początku za kazdym razem wpychałam szczoteczkę do oka... Ale juz sie nauczyłam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. nie mialam jeszcze, bo za duzo mam tuszy innych firm,a le jak mis ie pokoncza to napewno zakupie ten:)

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam ten tusz chyba zagości u mnie w kosmetyczce tak długo ja tylko bedzie dostępny w Avonie a mmam nadzieje ze bardzo, bardzo długo

    kosmetykoholizm.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń